Do premiery kolejnego krążka
tej dwójki pozostał już niecały miesiąc. "O Nas się nie martw" to
jedna z tych produkcji, na które w tym roku ostrzę sobie zęby szczególnie. Po
udanym debiucie wszyscy w kraju wyczekują dobrej płyty, bo sam Bonson ostatnimi
czasy tez zdecydowanie zamulił. Recenzja nadchodzącej płyty pojawi się na moim
blogu w odpowiednim czasie. My natomiast cofnijmy się teraz o 3 lata, bo
właśnie wtedy światło dzienne ujrzała płyta "Historia po pewnej
historii". Debiutancki materiał, który pchnął karierę Bonsona do przodu, a
Matka wylansował do rangi jednego z najlepszych producentów w tym kraju.
Album ukazał się 11. marca 2011
roku i z miejsca okrzyknięty został jednym z najlepszych podziemnych projektów
ostatnich lat. W czym tkwi sukces? Duet nie mógł liczyć na wielki boom z okazji
premiery ich krążka, ponieważ ich wcześniejsza EP'ka "Wspomnienia z domu
umarłych" była po prostu słaba, a raper niczym szczególnie się nie
wyróżnił. Muzyka ma to do siebie, że broni się sama. Na trackliscie nikt nie
znajdzie bangerów, które będą nierozłączną częścią każdej zakrapianej imprezy.
Piosenek od których sama buja się bania. Są za to teksty, głębokie teksty.
Na płycie nie ma radosnego rapu.
Płyta jest przesiąknięta wręcz smutkiem, a w swoim odbiorze czasami wręcz
gorzka. Bonson w wielu wywiadach podkreślał, że musiał z siebie wyrzucić
wszystko co w nim siedziało przez pewien okres czasu, chciał wszystko
wykrzyczeć do mikrofonu i się najzwyczajniej w świecie wyciszyć. Dlatego też
warstwa liryczna przesiąknięta jest zdradami, kłamstwami, czy też wódką. Utwór „Żono
moja” idealnie obrazuje problem rapera z alkoholem. Na płycie pojawia się też
temat narkotyków, które nie są obce raperowi. Z tego wszystkiego wyłania się
obraz zagubionego gościa ze Szczecina, który znalazł się na życiowym zakręcie i
postanowił coś z tym zrobić. Bonson nie kryje się z tym, że z używek wszelkiej
maści korzysta. Ciekawą rzeczą natomiast jest to, że dragi, czy też alkohol to
dla niego główne źródła inspiracji.
Postać Matka też nie jest w tym
wszystkim przypadkowa. Oboje poznali się w 2008 roku i właśnie wtedy zaczęli
współpracować na linii raper-producent. Tak obrana droga prawie zawsze przynosi
sukces, ponieważ nikt nie zna Cię tak dobrze, jak Twój własny producent.
Doskonale odczuwalna jest chemia pomiędzy tą dwójką. Matek potrafi stworzyć
świetne podkłady, idealnie pasujący do klimatu całej płyty, a także trafiające
w gust muzyczny słuchacza.
Ten kawałek to już klasyka i
chyba najlepsza wizytówka młodych kotów ze Szczecina. Niestety na pierwszym
wydaniu master leżał, dopiero reedycja i ponowny master Nullo uratował ten
kawałek. Choć remixy, które ukazały się już na legalnym wydawnictwie kompletnie
się nie sprawdziły i wręcz proszą o ponowne odświeżenie przez
producentów różnej maści.
Na płycie można usłyszeć
PMM i mniej znanych raperów z okolic
Szczecina m.in. Fizola, Racę, czy chociażby Tkzetora. Dograł się też Białas, kawałek
„Byliśmy żołnierzami” ma ten brudny klimat. Bit jest mistrzowski, a nawijka
Młodych Wilków broni się sama. Przyszłość na pewno należy do nich. Ciekawostką
jest też to, że refren do "Pan śmieć" zaśpiewała odkryta nie tak dawno przez Donatana- Cleo.
PODSUMOWANIE
Materiał z pewnością nie jest
adresowany do każdego słuchacza, tylko do tych, którzy mają mocne nerwy.
Bezkompromisowe teksty Bonsona w akompaniamencie Matka tworzą całość, która
jest nie lada gratką dla fanów hip-hopu w Polsce. Sam rap Bonsona jest
ewenementem, ponieważ nie tworzy on wysublimowanych linijek. Na ogół są to
proste wersy, które nie zapadają w pamięci. Nie znajdzie tu nikt punchlinów na
miarę TomBa. Jego styl opiera się przede wszystkim na szczerości. Jedynym
minusem jest to, że Bonson już dał się zaszufladkować i przypiąć sobie metkę
smutnego rapera. Niestety, ale teraz jedynie może się ścigać z Planetem o miano
tego najlepszego w tej tematyce. Całą
płytę na pewno warto sprawdzić, ponieważ jest to naprawdę dobra i świeża
produkcja.
Teksty, technika, flow: 7/10
Muzyka: 7/10
Goście: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz