Składanki
mają to do siebie, że znajdziemy na nich utwory różnej maści. Od sztosów do
takich, które po jednym odsłuchu nadają się jedynie do jak najszybszego
zapomnienia. Zadajemy sobie wtedy pytanie, po co one w ogóle znalazły się na
płycie? Naprawdę nie można było odpuścić i wydać mniej kawałków, ale na jakimś sensownym poziomie? Step uraczył nas wydaniem dwupłytowym swojej składanki. „Rap
najlepszej marki” to grubo ponad 30 tracków, to co ile jest w tym wszystkim prawdziwych
sztosów?
Zacznijmy
jednak nie od muzyki, a samej okładki. Wzorowana jest na kultowym już plakacie
Rap Gods. Koncept naprawdę dobry z tym wyjątkiem, że co na okładce robią
ludzie, którzy nie znaleźli się na płycie? Włodi, Vienio, Pelson, Wojtas. Nie
dograli żadnej zwrotki, a jednak ich podobizny widnieją na froncie albumu. Nie
mieli czasu, czy może po prostu nie chcieli uczestniczyć w tym przedsięwzięciu?
Sam album
zawiera pokaźną ilość raperów. Każdy więc powinien znaleźć coś dla siebie. Odstraszać
może jedynie długość materiału. 36 kawałków to ponad 2 godziny muzyki i dla
jednych sam odsłuch może stać się nużący.
Na samej produkcji na pewno warto na chwilę zatrzymać się przy solówkach Chady, Zbuka,
czy Hukosa. Tomek zaskoczył in plus. Nawinął dobry numer, choć trzeba mieć na uwadze to,
że Eljot wyprodukował świetny bit, a Chada po prostu niemu sprostał. Hukos w kawałku „Żyj jak Himilsbach i Maklak”
na pewno nie zawiódł. Podtrzymał jedynie moją tezę odnośnie tego, że
białostocki raper poniżej pewnego poziomu po prostu nie schodzi. Nie można natomiast tego samego powiedzieć o Pihu, którego Chada zjadł w utworze „Po tej samej stronie”. Pih
ostatnimi czasy zdecydowanie jest pod formą, czy może to już wypalenie
materiału? „Rostbef” też na wielkie słowa uznana nie zasługuje. Ile można
nawijać o ssaniu? Trochę mało, jak na prawnika i jednego z weteranów na naszej scenie. Warto sprawdzić dwa remixy
utworów, których premiera miała miejsce już jakiś czas temu. „Jest nas dwóch” z płyty Jeden z Was z
dodaną zwrotką ZBUKA i zmienionym podkładem wypada naprawdę przyzwoicie. „Podpalamy noc” okraszony gościnnym odziałem m.in Gedza również nie zawiódł, a przeze mnie uznawany jest za lepszy utwór od wersji oryginalnej.
Na tym plusy
się kończą. Trochę mało, jak na tyle kawałków. Czas na to, co w mojej subiektywnej
opinii na tej płycie jest po prostu tandetne i słabe. „Łaki wypierdalać” to najgorszy
numer na całym lp. Cira zagubił się w tym hardkorowym klimacie. Anty-bragga i
przestroga przed tym, że czasem nie warto kombinować z flow i techniką,
bo może potem wyjść coś takiego.
Numerów
Kobry, Praktisa, Bezczela nawet nie warto komentować. Ten pierwszy stworzył jakiś pseudo-chory klimat. Drugi natomiast potwierdził moją tezę odnośnie tego, że poza głosem nie ma on nic kompletnie do zaoferowania. Zero techniki, żeby chociaż flow było ciekawe. Warto jednak w tym
miejscu powiedzieć parę słów o Sulinie i jego detalach. Typowy trueschool i
wersy, które mają chwytać słuchacza za serce. Gimby się cieszą, słuchacze załamują ręce i zaczynają zbierać podpisy pod petycją o zdelegalizowanie polskiego hh.
„patrzę za siebie i biegnę do marzeń”
„nie wiem czy jestem w stanie spłacić
dług waszym sercom”
Kawałek jest
o gównie. Zbitek banałów, których nawet nie zauważysz za sprawą dobrej dupy na
teledysku. Potwierdza tym wszystkim, że jest raperem jednego numeru, a jego
legalny debiut, który jest dodawany do ciuchów, które zamówimy na stronie
preorder podsumowuje wszystko.
Młody M, Jopel
i Rover ani nie zawiedli, ani też nie wybili się ponad przeciętność w szarzyźnie tego materiału. Rover
nawinął w klimacie do którego zdążył już wszystkich przyzwyczaić i dlatego
numer nie ma przysłowiowej iskry.
Posse Cuty
to ostatnimi czasy temat rzeka w środowisku hip-hopowym. Tutaj mamy aż trzy
tego typu numery i tylko jeden jest warty sprawdzenia więcej, aniżeli raz.
Oczywiście mam tutaj na myśli numer propagujący kupowanie oryginalnych nośników
muzycznych.
„Rap
najlepszej marki” to kawałek o niczym. Po przesłuchaniu w głowie nie zostaje
ani jeden wers. Większość to po prostu odbębniona robota- nic więcej. Przejdźmy
jednak do meritum. Ilu z was jarało się Proformą z płyty Bezczela? Świetne
zwrotki Sitka, Erosa, Venoma, czy Pyskatego. Jeden z najlepszych kawałków
minionego roku moim zdaniem.
Pod ten
samym bitem postanowili nawinąć m.in. Hukos, Onar, Bosski Roman, Kaen, Zeus. I wyszło, co wyszło- klapa roku. Jeden z najgorszych numerów w polskim hip-hopie. Pseudobragga
Onara, Buczera oraz Kobry. Przyspieszenia Bosskiego i Kaena to po prostu
parodia rapu w czystej postaci, inaczej tego opisać nie można. Dla hejterów człowieka w masce ponownie zapala się zielone światło. Nawet Zeus, który ostatnimi czasy nie zawodzi- dał słabą, jak na swoje możliwości szesnastkę. Resztę najlepiej przemilczmy.
Bity też
nikogo nie powalą na kolana. Wszystkie robione są na jedno
kopyto. Mam wrażenie, że raperzy sami sobie wybierali podkłady, na których najłatwiej im będzie położyć swoje wokale. Znajdą się jednak perełki w podkładach Donde, Eljot, Bob Air i Spinache.
Ich pracę na pewno trzeba docenić i sprawdzić na składance. Zawieść nie zawiedli, ale konkurencji nie mieli w tym wypadku żadnej.
PODSUMOWANIE:
Z masy utworów
tylko parę zasługuje na słowa uznania. Reszta po prostu jest do odstrzelenia w
pierwszej kolejności i radzę je unikać szerokim łukiem na swoich playlistach. Nie są warte ani jednego odsłuchu. Wielkie zapowiedzi spełzły na niczym. Miał być hit- jest kicz. Dla samej płyty najlepszym rozwiązaniem wydaje się zapomnienie o niej czym prędzej. Oby tylko nakład szybko się wyczerpał, a ewentualny dotłok nigdy nie został zrealizowany.
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz