27 kwietnia 2014

Chada "Syn Bogdana"- recenzja


Czwarty solowy album Chady powstał mimo wielu przeciwności losu. Wszystkie wokale zostały nagrywane podczas przepustek, które raper otrzymywał z Zakładu Karnego. Ostatnia płyta przed odbywaniem kary pozbawienia wolności na pewno nie była dobra. Robiona po pierwsze dla hajsu, a także Chada na pewno mając przed oczami widmo kolejnej odsiadki spieszył się z domknięciem materiału. Wyszło, jak wyszło. Lepiej do „Jeden z Was” po prostu nie wracać. Tym razem raper miał masę czasu. Mógł szlifować teksty i warsztat do oporu. Co z tego wyszło?


Tekstowo Chada słuchacza niczym nie zaskakuje. Dużo brudu i syfu. Szczery rap pełen gorzkiej prawdy. Raper z takiego stylu słynął od zawsze i na najnowszej płycie nie zmienia swoich przyzwyczajeń. Mankamentem jest z kolei na pewno to, że już na kolejnej płycie z kolei wałkowane są te same tematy, raperowi jednak ciągle maało Problemy z prawem, narkotyki, alkohol i dupy, który raz z kolei słuchacz jest katowany tymi opowieściami? Wszystko to już było na „Procederze”, „WGW”, czy chociażby najmniej udanej ze wszystkich płyt- „Jeden z Was” Większość tracków to po prostu kontynuacje poprzednich historii.

Technicznie raper nie ruszył nawet o centymetr do przodu. Dalej to ten sam kwadratowy raper. Chada chyba nie wie, co to jest flow i że można je najzwyczajniej w świecie zmieniać. Jednostajne flow wręcz zabija tę płytę. Szkoda, że nie spróbował pobawić się z akcentowaniem. Dykcję ma nienaganną, jedną z najlepszych wśród polskich raperów. Raper nie potrafi chociaż w najmniejszym stopniu nadawać swoim tekstom emocji, tak jak np. Bonson.

Mamy 2014 rok, rap ciągle idzie do przodu, a na płycie dalej większość tekstów to rymy podwójne. Nagromadzenie czasowników w tekstach wręcz przeraża. Wszyscy starają się iść do przodu i kombinować. Tylko Chada stanął w miejscu i nie zamierza rozwijać swego warsztatu.



Chada nawet nie próbuje przyspieszać, nie bawi się popularnymi ostatnimi czasy hashtagami. Oldschool pełną gębą. Niestety w przyrodzie nic nie ginie i po prostu czasami trzeba iść z duchem czasów. Tomkowi należą się jednak pewne słowa uznana. W końcu przestał ciąć i sklejać wersy, a to ważne.

Na oddzielny akapit w moim mniemaniu zasługuje utwór „Pomyślności”. Patent na numer jest świetny, wykonanie na pewno nie gorsze. Jednak remix Eljota jest zdecydowanie lepszy, niż pierwotna wersja. Nie może nikogo dziwić brak w tracku Peji z wiadomych przyczyn. Do myślenia za to daje brak Hukosa, czy chociażby Tedego(chyba, że to ten Jacek, któremu ufa jak bratu). Ten pierwszy zawsze stawał po stronie starszego kolegi i szczerze go propsował. Napisał nawet dissa na Piha, w momencie gdy Chada wylądował w więzieniu i nie spodobały mu się pewne zachowanie Piha. Niestety track nigdy nie wypłynął do sieci.



Gości w porównaniu do poprzedniej płyty jest niewielu. Jedynie trzy kawałki okraszone są wokalami innych raperów. „Obrachunek moralny 2” to kontynuacja opowieści rozpoczętej na Procederze wraz z refrenem Mesa. Szkoda, że założyciel Alkopoligamii nie zarapował, bo obawiam się, że mógłby pozamiatać całą płytę jedną zwrotkę. Ostatnio Vienio zaprosił go na swoją płytę i boleśnie się o tym przekonał, bo jedną szesnastką zjadł mu całą płytę.


„Jeszcze więcej ognia” to z kolei „popis” Bezczela i Zbuka. Ten pierwszy zupełnie pogubił się na bicie Returnersow, a jego przyspieszenia wołają o pomstę do nieba. #strażak_sam robotę też zrobił. Bezczel powinien chyba jednak lepiej dobierać hashtagi do swoich zwrotek, bo to już nie pierwszy raz, gdy ten środek stylistyczny wyraźnie zawodzi. Co do Zbuka tutaj zwrotka jest wręcz asłuchalna i nie można z niej kompletnie nic zrozumieć. Poziom kawałka podniosła dobra szesnastka Dioxa, który na pewno nie zawiódł i wlał w serca fanów trochę nadziei, że jego nowa płyta może naprawdę być dobra.

Drugi track z gościnnym udziałem Zeusa, Piha, Rovera i Palucha też niczym nie zaskakuje. Na słowa uznana zasługują jedynie Zeus i Rover. Zwrotki Piha i Palucha po prostu są, nic więcej na ich temat nie można powiedzieć. Odbębniona robota i tyle.

Muzycznie jest dobrze. Chada zawsze miał dobre ucho do bitów. Pomijając fakt, że czasami rymuje po prostu obok nich. Najważniejszą kwestią jest jednak to, że w końcu Chada zrezygnował z wszechobecnego pianina na rzecz rockowej gitary. Jest to kolejny plus dla tej płyty.

Niektóre podkłady naprawdę dają radę. Instrumentale „Mysli i kartki”, „Tak to zwykle się kończy”, czy „O własnych siłach” na pewno są bardzo przyjemne i długo będą przeze mnie zapętlane. Należałoby jedynie wymienić parę numerów na remiksy z drugiego krążka, bo niektóre zjadają oryginalne wersje na starcie.

PODSUMOWANIE
Płyta ani nie zachwyciła, ale też nie można powiedzieć że jest strasznie słaba- ot co typowy album Chady. Fani talentu rapera na pewno się ucieszą, że po dwóch latach ich ulubieniec wypuszcza coś nowego. Natomiast inni przejdą obok tej płyty obojętnie i to jest chyba najlepsze podsumowanie tego albumu.

Teksty, technika, flow: 3/10
Muzyka: 6,5/10
Goście 5/10





1 komentarz: