16 maja 2014

White House "Kodex 5"- recenzja


Dwanaście lat minęło od premiery pierwszego Kodexu. White House w tym czasie dorobili się statusu legendarnych producentów na naszym rynku muzycznym. Historia jednak zatoczyła koło i w tym roku duet Magiera x LA wydali, jak sami mówią ostatnią część tego projektu. „Kodex 5 Elements” zaskakuje już na samym początku jeśli spojrzymy na tracklistę. Masa młodych i zdolnych, niektórzy jeszcze nawet bez oficjalnego debiutu na sklepowych półkach. Jeśli dodamy do tego zaprawionych w bojach i uznanych raperów powinna powstać płyta bardzo dobra, bo przecież o bity nikt nie może się martwić. W końcu to White House, klasa sama w sobie. Ale czy aby na pewno słuchacz nie ma się czego obawiać?



Zacznijmy od początku. Intro niczym nie zaskakuje. Po prostu leci gdzieś tam sobie w tle. Pierwszy track to zapowiedź wielkiej bomby w składzie: Buszu x Sitek x Gural? Na pewno nie. „Oczy Mona Lisy” to jeden z najgorszych kawałków na całej płycie. Buszu podkreślił jedynie moją subiektywną opinię na temat tego, że jest jedynie gorszą kopią Sitka. Zdolniejszy kolega natomiast po raz któryś z kolei podkreśla w swoich wersach, że się jeszcze nie skończył. Fakt jest jednak taki, że a on się tak naprawdę jeszcze na dobre nie zaczął. Zwrotkę Gurala niech podsumuje wers:

„ja nie gadam na okrągło jak Paulo Coelho”

Następny w kolejce jest zeszłoroczny debiutant i objawienie, Kękę. Dobry podkład, na którym Kę odnalazł się idealnie. Wszystko współgra i do tego energia w refrenie. No hurwa, ja to kupuję.


Pih w kolaboracji w WSRH po raz n-ty wyskakuje z wariacjami na temat ssania pały. Po „Kwiatach zła” Adam zdecydowanie odbił w złą stronę i zatracił swoją formę, choć taki regres wydaje się wręcz niemożliwy. Każda jego zwrotka ostatnimi czasy kojarzy się jedynie z jednym #pała.

Szósty i siódmy track to prawdziwe trzęsienie ziemi. „Łowca” w wykonaniu Mediuma/Taua to mega klimatyczny kawałek. Jest mrocznie, niepokojąco, ale przede wszystkim są bardzo dobre linijki i to nonszalanckie flow, które wydaje się nieco gubić na tym podkładzie. Wbrew pozorom jest to jednak plus tego numeru Najważniejsze jest jednak to, że obyło się bez dziwnych nawiązań do religii. Natomiast Bonson i Quebonafide urządzili sobie prawdziwy poligon w swoim wspólnym kawałku. Walka o miano lepszego w tym numerze trwała do samego końca. Trudno określić, który lepiej nawinął. Oboje wspięli się na poziom nieosiągalny dla przeciętnego rapera. Quebonafide w tym przypadku podkreślił moją opinię, że z każdym nowym kawałkiem jest coraz bliżej rozjebania mainstreamu w pył.


Pozytywnym zaskoczeniem jest Gedz, a refren w jego wykonaniu strasznie się wkręca. Na słowa uznania zasługuje też WENA, który położył na bicie świetne wersy (w końcu nie są bezpłciowe). Klimat z „Wyższego Dobra” powrócił chociaż na moment.

Na płycie znajduje się jeden posse-cut(tego z bonusowego cd nie liczę). „Most Wanted” z gościnnym udziałem raperów ze Step Records. Na tracku usłyszymy Bezczela, Zbuka, Hukosa, Jopla i Cirę. Najlepiej na tle kolegów ze zaprezentował się Hukos, który potwierdził, że poniżej pewnego poziomu po prostu nie schodzi i cały czas szlifuje swój warsztat. „Wielki wojny małych ludzi” zapowiadają się na prawdę dobrze. Chciałbym jednak na chwilę zatrzymać się przy najmłodszym z tego grona, Zbuku. Zero charyzmy, mierne rymy, głos niczym Onar i najważniejsze- brak jakiejkolwiek własnej stylówki, z której może być kojarzony. Tragedia.

Na producencki album Magiery i LA znaleźli się też reprezentanci polskiego reggae. Tego gatunku muzycznego nie słucham w ogóle, ale po numerze „Niepisany Kodex” śmiem twierdzić, że z reggae w Polsce nie jest najlepiej.

Hejtowany ze wszystkich stron Kaen też ma 5 minut. Bit dostał piękny, sam nawet bardzo nie przeszkadza, choć refren mógłby wyglądać nieco inaczej. Najgorzej na pewno nie wypadł.

Warto odnotować też, że Ten Typ Mes nie zjadł kolejny raz Kodexu. Klimat z Kubą Knapem stworzyli dobry, ale jednak brakuje tej przysłowiowej iskry w numerze pt. „Projektuje sny”.

Wszystko, co najlepsze zostało na koniec. Trzeci Wymiar to klasa sama w sobie. Tego mówić nie trzeba nikomu. Pork na tle kolegów wypadł jednak najlepiej. Szkoda tylko, że na wszystkich w rapie przychodzi czas i 3W musieli sięgnąć po popularne ostatnimi czasy hashtagi.

„To” za to idealnie podsumowuje całą płytę. Sokół jedną zwrotką zamknął mordy wszystkim raperom nawijającym o niczym, byle tylko wersy się dobrze składały. Świadomie bądź nie Wojtek zdissował połowę raperów goszczących na nowym Kodexie. Klasa. Jeden z najlepszych kawałków na tym Kodexie.



Paluch, Fokus, Hucz, Siwers, Sobota, Kajman i Vienio niczym specjalnym się nie wyróżnili. Zwrotki albo jak w przypadku Palucha kawałek są na poziomie, nic więcej. Każdy z nich ma swoje lepsze bądź gorsze momenty na tej płycie. Martwi natomiast Miuosh, który kolejny raz swoją szesnastkę opiera na tym samym, oklepanym już sto razy temacie.

Warstwa muzyczna niczym nie zaskakuje. Twórcy w zapowiedziach sugerowali, że powieje świeżością na tym albumie. Nic takiego jednak nie ma miejsca. Bity w większości są monotonne lecz znajdzie się parę perełek. Podkłady w „Firewall”, „Łowca” czy „Zrozum” są dobre. Słuchacze jednak spodziewali się czegoś więcej od jednych z najlepszych producentów w tym kraju.

PODSUMOWANIE
Konceptu ta płyta nie ma żadnego. Goście niby są znani, ale sam poziom krążka nie jest zbyt wysoki. Kto nawinął najlepiej? Sokół. Bez dwóch zdań. Poprzednia część Kodexu była słaba, nie ma się co oszukiwać. Tym razem sytuacja się powtarza. Są na krążku jedynie momenty, nic więcej. Chyba jednak dobrze się stało, że to już ostatnia część projektu o nazwie „Kodex”. Czas na coś nowego, lepszego.

5/10




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz